The Coffin of Andy and Leyley

Gamejamy – wydarzenia w społeczności gamedevów, podczas których uczestnicy próbują wydać grę w ograniczonym czasie – są idealną okazją do wykazania się dla wielu twórców (jak nasz scenowy TAPE, żeby daleko nie szukać). Presja czasu i inne ograniczenia mają potencjał na uwolnienie ogromnej kreatywności, czego efektem są często unikatowe, lub chociaż porządne, krótkie produkcje, raczej nie mające szansy na powstanie w „normalnych” warunkach. Oczywiście, nic nie przebije dobrej, pełnokrwistej produkcji, ale perełka zrobiona „na szybko” też nie jest zła… Jedną z takich małych gier jest The Coffin of Andy and Leyley, krótka horrorowa przygodówka, która powstała podczas miesięcznego gamejamu NaNoRenO 2023 i szybko zaczyna nabierać na popularności.

W grze przyjdzie nam kierować tytułową Leyley (vel Ashley), która wraz ze starszym bratem Andrew, przebywa zamknięta w swoim mieszkaniu przez szalejącego w miejskiej wodzie wirusa i następującą kwarantannę budynku – minęło już parę miesięcy, odkąd dane im było ruszyć się ze swojego domu. Rodzice rodzeństwa uciekli, a jedynym kontaktem bohaterów ze światem zewnętrznym są nieczuli dozorcy, którzy sprawdzają ich stan zza drzwi wejściowych apartamentu. Napięcia pomiędzy uwięzionymi bratem i siostrą narastają i do tego – skończyło im się jedzenie, co doprowadzi rodzeństwo do drastycznych prób wyjścia ze swojej sytuacji.

Z powyższego opisu wydawać by się mogło, że The Coffin of(…) będzie ciężką, mroczną opowieścią, ale taką nie jest. Pewnie, mroczniejsze elementy zawarte są w grze, ale historia nie bierze siebie w 100% na poważnie, a całość pokryta jest grubą warstwą ironii. Można powiedzieć, że jest „edgy” – pełna przemocy, wulgaryzmów i elementów okultyzmu – nostalgicznie przypominająca klimaty popularne w pierwszej dekadzie XXI wieku. Nawet kiedy poważniejsze wątki pokazują się w opowieści, nie trzeba długo czekać, aż zostaną podkopane przez kolejną, ociekającą sarkazmem obserwację któregoś z głównych bohaterów lub absurdalną sytuację. Wydawać by się mogło, że będzie to wada produkcji, ale dyskutowałbym: gra doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jaki typ opowieści prezentuje i nie próbuje na siłę udawać czegoś innego. Efektem jest bardzo przyjemna w odbiorze, choć miejscami chaotyczna historia. Kolejne perypetie, w które ciągle wplątuje się tytułowe rodzeństwo, tworzą płynne, lekkostrawne doświadczenie zamknięte w ok. 45 minutach gry, nie dając jej nawet okazji by zacząć zanudzać gracza.

Jako że całość przedstawionej fabuły składa się głównie z ciągu wydarzeń, w które wciągnięci są (często z własnej winy) główni bohaterowie – to właśnie na fundamencie relacji tytułowego rodzeństwa opiera się historia. Szczęśliwie, jest to też najlepsza część całej gry. Andrew i Ashley to porządnie zrealizowane postacie, posiadające tonę indywidualnego charakteru. Może i są trochę kliszowi, przypominając archetypy z podobnych mediów w tym klimacie, ale do tej lekkiej historii pasują jak ulał. Głównie jest to zasługa świetnie napisanych dialogów. Bohaterowie mają dobrą chemię i często siarczyście przekomarzają się między sobą. Autor nie oszczędził też w ich rozmowach wulgaryzmów i kąśliwych uwag, przez co dają one wrażenie dość realistycznego przedstawienia relacji nastoletniego rodzeństwa. Dzięki temu gracz może uwierzyć, że stosunki między bohaterami są szczere i z przyjemnością oczekiwać ich kolejnej interakcji między sobą lub reakcji na wydarzenia w świecie gry.

Wystarczy jedno spojrzenie na screenshoty, żeby zorientować się że produkcja posiada przepiękną oprawę audio-wizualną. W oczy rzucają się głównie portrety pary bohaterów. Te są śliczne i doskonale oddają ich charakter. Styl, w jakim zostały one przedstawione, ponownie, nasuwa skojarzenia z klasycznymi, „edgy” klimatami. Mają nawet po parę wariantów, w zależności od emocji… Poza tym, w grze dane nam też będzie zobaczyć sporą garść obrazków na cały ekran i ręcznie rysowane mapki – wszystko w tym samym stylu co portrety. Ogólnie, grafika prezentuje bardzo wysoki i zaskakująco spójny poziom, przez całą grę. To, że autorowi udało się przygotować tak dużą ilość graficznych zasobów w ograniczonym czasie trwania gamejamu, jest w tym samym stopniu nieprawdopodobne, co godne podziwu… Muzyka, natomiast nie jest oryginalna, ale została dobrana dobrze i generalnie – dobrze dopina całość oprawy tytułu. Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to do grafik poza portretami i full-artami. Sprite’y wszystkich postaci są minimalistyczne, z równie ograniczoną animacją, a przedmioty/miejsca interakcji często zlewają się z tłem map, co potrafi być frustrujące.

Po tym, jak wiele pracy włożone zostało przez twórcę, w oprawę i historię produkcji, w grze musiał znaleźć się przynajmniej jeden aspekt, któremu poświęcono relatywnie mniej uwagi. Ofiarą była rozgrywka, ku zaskoczeniu absolutnie nikogo. Nie oznacza to od razu, że element ten został wykonany źle, ale trudno nie zauważyć wystającej przeciętności, gdy wszystko inne jest na o wiele wyższym poziomie… Na plus dobre wykonanie techniczne – bugów nie ma nawet co szukać – ale poza tym: wiemy, czego można spodziewać się po rozgrywce prostej, horrorowej przygodówki. W grze chodzimy główną bohaterką po mapach, od eventu do eventu, zbieramy przedmioty i używamy ich w odpowiednich miejscach. Okazjonalnie pojawi się też krótka sekwencja nagłej śmierci, którą rozwiązać można w jeden, słuszny sposób. Całość jest mocno liniowa i bardzo rzadko mamy możliwość rozwiązania problemu w dowolnej kolejności.

Ogólnie, przeciętna rozgrywka służy tylko prowadzeniu gracza przez historię, co można wybaczyć przez frajdę płynącą z samej opowieści. Sielankę psują jedynie sekwencje, w których Ashley musi znaleźć jakiś konkretny przedmiot, by móc przejść dalej. Tyczy się to, zwłaszcza, tych bardziej nieoczywistych, gdzie interaktywne elementy otoczenia zlewają się z dekoracyjnym otoczeniem mapek, co potrafi doprowadzić do błąkania się po całej dostępnej lokacji i sfrustrowanego klikania na wszystko. Najgorszym przykładem jest ostatnia zagadka w grze, gdzie musimy znaleźć linę, by wydostać się z budynku. Otwarte są wtedy wszystkie lokacje, które odwiedziliśmy do tej pory, wskazówki są mocno ogólne, a sama „lina” jest w formie dywanu, w który musimy kliknąć w odpowiednim miejscu… Taaa, nie najlepszy sposób na zakończenie gry, ale szczęśliwie – jest to też najgorszy przypadek, który uświadczymy podczas całej produkcji.

Co tu dużo mówić – The Coffin of Andy and Leyley to jedna z lepszych niespodzianek w ostatnim czasie. Pomimo zaledwie miesiąca, w którym został stworzony, tytuł jest na nieprawdopodobnie wysokim poziomie technicznym, a obserwowanie sytuacji, w które wplątują się bohaterowie, to sama przyjemność. Niestety, prosta rozgrywka pozostawia wiele do życzenia, ale dzięki krótkiej rozgrywce można to wybaczyć. Nie jest to wybitny tytuł, ale w swojej kategorii małych produkcji – na pewno, stoi na wyższej półce, zwłaszcza w kwestii oprawy. Jeżeli lubicie interaktywne opowiastki, macie wolną godzinę i/lub sentyment do absurdalnej „mroczności” poprzedniej dekady – bez wahania mogę polecić wam tę produkcję. Sam autor, natomiast, zaczął sugerować możliwą kontynuację i o ile nie żartował – z pewnością, jest na co czekać.

Karrmel21

Autor gry: Nemlei
Wersja RM: MV
Gatunek: Przygodówka, horror
Status: Pełna wersja
Rok wydania: 2023
Download: itch.io

Jeden komentarz do “The Coffin of Andy and Leyley

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.