Cthulhu Mythos ADV: Lunatic Whispers

Gotcha Gotcha Games, jako obecni „opiekunowie” RPG Makera, nie mieli za wiele szczęścia w ostatnim czasie. I to delikatnie mówiąc. Ich ostatni produkt – RPG Maker Unite – okazał się na tyle dużą katastrofą, że jego twórcy zdają się próbować zatopić go w odmętach zapomnienia i udawać, że MZ wciąż jest ostatnią wydaną wersją programu. Możliwe, że jako część tych starań, producent ten wydał względnie niedawno garść gier będących swoistą prezentacją możliwości RPG Makera MZ i siostrzanego Pixel Game Makera MV. Jednym z tych tytułów było opisywane dziś Cthulhu Mythos ADV: Lunatic Whispers – połączenie przygodówki i visual novel, z elementami tradycyjnego RPG.

Tytuł nie jest subtelny, więc nikogo nie powinno zdziwić, że produkcja inspirowana jest twórczością H.P. Lovecrafta – popularyzatora kosmicznego horroru oraz znanego amatora czarnych kotów i osób o innym pochodzeniu. Gra czerpie sporo z mitologii stworzonej przez opiewanego pisarza, szczodrze zapożyczając terminologię i koncepty – po czym wrzuca całość we współczesny kontekst. Nie jest to plagiat ani adaptacja – mitologia Cthulhu znajduje się w domenie publicznej, a sama historia jest oryginalna, choć mocno odtwórcza.

Historia zaczyna się jak typowy horror – w szpitalu. Wcielamy się w rolę pacjenta o wdzięcznym imieniu Player, który budzi się w opuszczonej i zdezelowanej placówce. Nasz bohater, niestety, cierpi na pospolitą chorobę horrorowego protagonisty – amnezję. Jedynymi wskazówkami zdają się być niepokojące wizje nękające główną postać, ślady po ukłuciu strzykawki na jego ciele oraz tajemniczy głos w głowie. Po odnalezieniu i uratowaniu dwójki innych nieszczęśników – Hatsumi i Reij’iego – troje bohaterów postanawia połączyć siły, w celu ucieczki ze skrywającego mroczne sekrety budynku.

Właściwa gra odbywa się z perspektywy głównego bohatera, pełniącego też rolę narratora – trzymając się lovecraftowej konwencji. Kiedy nie czyta się dialogów lub opisów, lwią część rozgrywki gracz spędzi na eksploracji małego, udostępnionego terenu, interakcji z otoczeniem i rozwiązaniu okazjonalnej zagadki. Wszystko odbywa się w stylu pierwszoosobowego point n’ clicka i tutaj też ujawnia się natura gry, jako prezentacja możliwości RPG Makera MZ. Ambicje produkcji przejawiają się w pełnej obsłudze myszki, kompletnie zmienionym interfejsie oraz garścią miłych funkcjonalności, jak pomijanie tekstu czy dziennik dialogowy. W połączeniu z w pełni oryginalną grafiką, bardzo możliwe, że ktoś nieobyty w Makerze, mógłby śmiało uznać ten tytuł za wykonany w Unity lub Ren’py.

Jest to związane z kolejnym aspektem – szczerze, mocno ograniczonej rozgrywki. Twórcy najpewniej zorientowali się, że stworzenie prostej przygodówki mogło być niewystarczające na komercyjną produkcję, a zwłaszcza taką, której celem było zaprezentowanie silnika od jak najlepszej strony. Pomysłem dopełniającym całość okazało się dodanie elementów tradycyjnych RPG… A dokładniej – oparciu wielu czynności w grze o statystyki i rzut kośćmi. Grę rozpoczynamy od rozlosowania 8 atrybutów dla naszej głównej postaci. Produkcja jednak wciąż odbywa się w konwencji visual novel, więc statystyki wykorzystywane są głównie do okazjonalnych skill-checków. Kiedy zdecydujemy się (lub będziemy zmuszeni) na spróbowanie naszego szczęścia – gra procentowo oblicza naszą szansę na zwycięstwo, bazując na atrybutach postaci, po czym wizualnie rzuca kością (lub kilkoma). Jeżeli nasz procent będzie większy od wyniku rzutu – wygrywamy. W przeciwnym wypadku, musimy liczyć się z konsekwencjami – najczęściej utratą punktów Poczytalności (swoistego „zdrowia”, podczas sekcji eksploracyjnych), okazjonalną, dodatkową scenką oraz możliwym wpływem na zakończenie (co, jednak, zdarza się może z 1-2 razy). Przypomina to trochę rozgrywkę w słynnym Disco Elysium, które także było VN-ką udającą RPG (w swoich sercach wiecie, że to prawda) – Cthulhu Mythos robi to jednak w o wiele bardziej ograniczonym stopniu i nie jest tak dobrze przemyślane, jak wspomniany wyżej indie-hit.

Z elementami rzutu kością najwięcej będziemy mieli do czynienia podczas walk kończących niektóre rozdziały. Wtedy to właśnie będziemy musieli użyć zebranych przedmiotów, umiejętności postaci i, co najważniejsze – RNG – by móc pokonać napotkane istoty… Nie jest to też „prawdziwa” rpgowa walka, ale kolejna zagadka. Potyczki polegają na tym, że każdy członek głównego trio posiada ograniczoną pulę umiejętności, a zwyciężyć można poprzez wykorzystanie ich w odpowiedniej kolejności. Sukces użycia każdego z tych pseudo „skilli”, podobnie jak przy eksploracji, zależy od atrybutów postaci. Jest to też najbardziej frustrująca część gry. Jako że wszystko opiera się na łucie szczęścia, jego brak może sprawić, że nasze postacie mogą notorycznie knocić swoje akcje, nawet przy wysokiej szansie na powodzenie. Zdarzają się też walki, w których dane akcje musimy sekwencyjnie wykonać krótko po sobie, inaczej całość trzeba będzie powtórzyć od samego początku. Fakt ten potrafi napsuć krwi, zwłaszcza kiedy zna się już odpowiednią sekwencję czynności do wykonania i jedynym co można wtedy zrobić, to modlić się, by generator liczb losowych tym razem zakończył je sukcesem, zamiast zamknąć gracza w cyklu nieszczęśliwych rzutów kością, zakończonych dopiero wtedy, gdy przeciwnik wyzeruje HP naszych postaci (szczęśliwie – trzeba jednak mieć naprawdę legendarnego pecha, by przegrać walkę w tej grze).

Pomimo bolączek wynikłych głównie ze średnio udanych prób wprowadzenia elementów RPG, Cthulhu Mythos jest wciąż przyjemnym doświadczeniem. Gra jest podzielona na ok. 7 krótkich, lekkostrawnych rozdziałów i całość przechodzi się dość płynnie. Dialogi i monologi bohatera są poprawne, a sama historia jest ciekawa, pomimo małej oryginalności. Trudno jednak uciec tu od faktu, że gra się tu tylko w prezentację możliwości Makera, co trochę psuje potencjał gry i nie pozwala produkcji rozwinąć skrzydeł jako coś więcej, niż tylko porządny, pokazowy produkt.

Zaletą tego stanu rzeczy, jest prezentacja gry od strony wizualnej. Grafika jest w 100% oryginalna i na próżno szukać w grze domyślnych RTP. Prym wiodą tu głównie portrety naszych dwóch towarzyszy, które są narysowane w miłym dla oka stylu, posiadają też warianty zależne od emocji. Na pochwałę zasługuje też przepiękny główny art, który odblokowujemy w menu po przejściu gry. W odróżnieniu od tych przykładów, grafiki lokacji są bardzo minimalistyczne i schludne, uzupełnione okazjonalnymi kałużami krwi i kosmicznymi substancjami, o nieznanej teksturze, które „wlewają się” w rzeczywistość. Tworzy to niepokojący klimat opuszczonego szpitala, którego wcześniej sterylne wnętrza zostały zdewastowane przez wpływ mrocznych, okultystycznych sił. Pomimo też tego, że walki były w większości frustrujące – duże wrażenie zrobiły na mnie grafiki potworów. Te są szczegółowo wyrenderowane, przez co ich zdeformowane formy doskonale tworzą kontrast do minimalistycznej oprawy reszty tytułu. Technicznie gra także jest niczego sobie – co prawda tłumaczone z japońskiego opinie na Steamie, skarżą się na błędy oraz brak pewnych funkcji, ale wygląda na to, że recenzowana tu wersja została wydana już po dogłębnym spatchowaniu.

Minusem jest bardzo widoczny, niski budżet produkcji. Chwalone przeze mnie lokacje, mimo że wizualnie dobrze wykonane, są jednak robione na jedno kopyto i po czasie zlewają się ze sobą. Powtarzalne są także nieliczne animacje oraz full-arty. Najgorzej wypada jednak muzyka, która składa się tylko z 4 utworów i szybko się nudzi, zwłaszcza że jest też mocno przeciętna.

Największą bolączką gry jest, z pewnością, jej cena: 47 zł. To dużo jak na mejkerówkę o tak ograniczonej rozgrywce, zwłaszcza że można ją przejść w trochę ponad 2h. Jest tam, oczywiście, trochę więcej do roboty dla zaangażowanego gracza – z 7 zakończeniami do zdobycia oraz możliwością przejścia gry ponownie, tym razem automatycznie wygrywając/przegrywając rzuty kośćmi, co powinno ułatwić zobaczenie wszystkiego, co gra ma do zaoferowania. Nie sądzę jednak, że całościowo jest to wystarczająco dobry „deal” za taką cenę. Jednakże, jeżeli gra zostałaby o połowę przeceniona i ktoś byłby zainteresowany produkcją bazującą na twórczości Lovecrafta i/lub pokazówką, do czego zdolny jest RPG Maker MZ – ta przyjemna, dobrze wykonana przygodówka z pewnością jest warta uwagi, o ile tylko pamięta się, by nie oczekiwać od niej czegoś wybitnego.

Karrmel21

Autor gry: Gotcha Gotcha Games
Wersja RM: MZ
Gatunek: Visual-novel, Horror
Status: Pełna wersja
Rok wydania: 2022
Download: Steam

Jeden komentarz do “Cthulhu Mythos ADV: Lunatic Whispers

  1. Przyznam szczerze, że nie miałam pojęcia, że za tym titlescreenem kryje się faktyczna gra, a nie jedynie tło pod konkurs. Tym bardziej mnie zaskakuje, że za tak klimatycznym trailerem produkcji (ten soundtrack!) kryje się tak mieszana opinia na Steamie. Być może to kwestia ceny, faktycznie dość wysoka jak na visual novel z zalążkami gameplayu.
    Mam jednak mieszane uczucia do samego założenia „Cthulhu Mythos ADV”. Skoro miała być to prezentacja możliwości RPG Makera, to robienie z tego bardzo ładnej, ale jednak visual novel… gryzie mi się nieco z założeniem programu. Zwłaszcza, gdy poprzednie wersje programu doczekały się jednak pełnoprawnych jRPGów, nieodchodzących w tak znacznym stopniu od założeń silnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.